czwartek, 24 sierpnia 2023

Piotr Hudyma - Wiśniowiecki - nazwa miejsca urodzenia - polemika

Zamieszczam tekst odpowiedzi na jeden z komentarzy zamieszczonych pod obrazkami z Jeremim Wiśniowieckim. Racja - bez racji i argumentów Tekst zamieszczony poniżej jest listem do jednego z Komentatorów moich obrazków i stanowi odpowiedź na Jego zarzuty. Nosi tytuł „Racja – bez racji i argumentów”, bo uważam, że mój Adwersarz w takiej paradoksalnej sytuacji się znalazł. Niby ma rację, ale tak naprawdę jej nie ma. Pytanie jest takie – czy wie dlaczego? Jeśli nie – może, jeśli zechce, się z tego tekstu dowiedzieć. Szanowny Panie, z ogromnym zainteresowaniem , ale i spokojem oczekiwałem na Pańską odpowiedź na mój tekścik „Jeremi? Z jakiejś Ty ziemi”. Przypuszczałem bowiem, że albo Pan zrejteruje, albo nie przedstawi żadnych poważnych argumentów na obronę swojej nadmiernie konsekwentnej, mentorskiej postawy. Nie mogłem jednak przypuszczać, że swoim tekstem wzmocni Pan w tak znaczącym stopniu moje stanowisko. A wzmocnił Pan! Dlaczego tak się stało? O tym za chwilę… Na początek jedna uwaga - nazwijmy ją organizacyjną. To, co jest erystyczne w pańskiej odpowiedzi z 22 sierpnia, dotarło do mnie, ale nie zrobiło żadnego wrażenia. Nie będę zatem dodatkowo komentował jawnie obłudnej troski „ o mój czas”, insynuowania tezy, której nie stawiam i nazywania jej „absurdalną” czy odwoływania się do tego, co krośnianie sądzą o jaślanach… Nie będę komentował także „wysyłania mnie do Szebni”, bo to w tej odpowiedzi retorycznie wyzyskam. Niech Pan po prostu jeszcze raz sobie tę własną pisaninę spokojnie przeczyta … A potem sam sobie, bo mnie to niepotrzebne, odpowie na pytanie: co Pan sądzi o dyskutantach, którzy tak jak Pan „się chwytają”?! Początkiem naszej szerszej wymiany wpisów było to, że w komentarzu do mojego obrazka zanegował Pan jedną z ewidentnie poprawnych form dotyczących miejsca urodzenia Jeremiego Wiśniowieckiego. Po Pana pierwotnej interwencji napisałem grzecznie (!) w odpowiedzi, że formę, która wtedy wydawała mi się wątpliwą „w Łubnie” zamienię na dwie poprawne „w miejscowości Łubnie” i „w Łubniach”. Co Pan na to odpisał, chyba Pan pamięta… Przejdę zatem do podniesionych przez Pana kwestii gramatycznych. W swojej odpowiedzi, oprócz czynienia złośliwości, przywołuje Pan przykłady Szebni i Jedlicza. Pod względem argumentacyjnym te przykłady obciążone są pewną nieusuwalną „wadą” – są z „naszego” świata! Szebnie i Jedlicze to miejscowości od wieków leżące w Polsce, zamieszkiwane prawie w stu procentach przez rdzennych Polaków, o nazwach i ich deklinacjach utrwalonych tak w przekazach historycznych, jak i w języku codziennym czy w języku mediów itp. itd. Reguły dotyczące odmian ich nazw, wielowiekowe zwyczaje i obecny uzus tworzą tu spójny kompleks. Ewentualne użycie form nieprawidłowych spotyka się z reakcją indywidualną lub zbiorową - nie ma w tej kwestii ani społecznego sporu, ani nawet wątpliwości. Z kolei Łubnie leżały i leżą setki kilometrów od Szebni i Jedlicza, w historii polskiej zapisały się w czasach kiedy współczesny język polski był w powijakach i są od wieków bez aktywnego związku z polską kulturą. To zasadnicza, istotowa różnica! A co z tego wynika - zaraz wykażę. Chyba się Pan zgodzi, że w tych okolicznościach passus o „Jedliczu” to kompletny zaciemniaczo-wypełniacz. Ni przypiął, ni przyłatał. Inaczej z Szebniami. Sugeruje Pan, że jest analogia między deklinacyjną odmianą Szebnie/Łubnie. Przyjrzałem się temu. „ Szebnie”: „w Szebniach”, „do Szebni” i tak dalej - bez problemów… A teraz „Łubnie”: „w Łubniach”, do… i tu już pojawia się pytanie „do Łubni” czy „do Łubien”. Powie Pan, że obydwie formy są poprawne i… każe mi, na mocy analogii, jechać „do Szebien”?! Czy też zaneguje Pan wartość formy „do Łubien”?! Skoro tak - polecam lekturę dramatu Karola Drzewieckiego „Jeremi Wiśniowiecki. Sceny dramatyczne z XVII wieku”. Na stronie 18 wydania lipskiego z 1852 jest zdanie: „To też pan Wojewoda kazał się srożej obchodzić, WRACAJĄC DO ŁUBIEN, już też i nam drogę zastępować zaczęli” (do sprawdzenia w „Polona”, dalej - wiadomo). Błędnie napisał? Proszę zrobić Drzewieckiemu korektę! Co tam Drzewiecki… Otwórzmy sobie Sienkiewicza. „Ogniem i mieczem”. Na chybił trafił. Rozdział V. Początek. „PRZYBYWSZY DO ŁUBNIÓW nie zastał pan Skrzetuski w domu księcia…”. Rozumiem, że znów na mocy analogii każe mi Pan jechać i opowiadać o tym „do Szebniów”?! A może zażąda od wydawców Trylogii natychmiastowej wymiany tych kilkunastu „Łubniów” na „Łubni”, bo przecież Hudymę wysłał Pan jednak „do Szebni”, a nie „do Szebniów”. Jak Pan widzi, zdecydowanie nie ma analogii między deklinacją nazwy „Szebnie” i „Łubnie”. Z prostej przyczyny – „Szebnie” to żywa, podążająca za rozwojem języka nazwa (że tak to ujmę), a w tej samej płaszczyźnie „Łubnie” to konstrukt utworzony z historycznych przekazów. Czynienie z Szebni argumentu jest niepoważne, bo są daleko idące różnice w odmianie przez przypadki – a to, że mianowniki „Szebnie” i „Łubnie” Panu współbrzmią, nie znaczy automatycznie, że w miejscowniku też tak być musi. Przypuszczam, że Pan o „Łubniach” chciałby dalej „mówić Sienkiewiczem”, a Nim nie można już dzisiaj „mówić” konsekwentnie. Można oczywiście uznać, że to co powyżej napisałem, to babranie się w archiwaliach. Ważna jest dzisiejsza praktyka. Dobrze! Sprawdźmy ją. Okazuje się natychmiast, że aktualna praktyka językowa dotycząca „Łubni” jest krańcowo chaotyczna. Właściwie powinienem Panu już na pierwszy zarzut odpowiedzieć tak: „W Łubnie” jest błędne? Jak to!? Proszę przeczytać w Wikipedii fragment o królu Michale, gdzie stoi jak wół napisane „musiał przebywać w Łubnie i Przyłuce, a od 1646 w Białym Kamieniu i Wiśniowcu na Wołyniu”. Co? Też błąd popełnili, bo o Jeremim piszą, że był „w Łubniach”? Nie, oni się nie pomylili, oni… ha, ha, doceniają i promują różnorodność. Proszę ich zmusić do sprostowania i ujednolicenia, to i ja się zastanowię nad moim Wiśniowieckim. Wikipedia to potęga, którą czytają miliony, a kto Pan jest – ja nie wiem.” Szanowny Panie, historycznym następcą „zamczyska Wiśniowieckich” jest ukraińskie miasto „Lubny” („Łubny”, „Łubni”), ale ta nazwa – jak widać na każdym kroku - nie jest w polszczyźnie jeszcze osadzona. Dawne „Łubnie” są/jest miastem partnerskim Skierniewic. Proszę sobie wejść na skierniewicką stronę internetową. Przeczyta Pan tytuł „Odwiedziła nas delegacja z ŁUBNIE na Ukrainie”. Sprostuje ich Pan? Nauczy? Zawstydzi, że „jednakże, jednakowoż, iż… Sienkiewicz użyłby stosowniejszej formy - „z Łubniów”? Idźmy dalej. Na wyszukanych (ostatnio, już po „ incydencie” z Wiśniowieckim) różnych stronach internetowych reklamujących wycieczki do ukraińskiego miasta Łubnie znalazłem wszystkie przywołane wyżej formy miejscownika – turystów zapraszało się (przed wojną jeszcze) „DO ŁUBNI”, „DO ŁUBIEN” i „DO ŁUBNIÓW”. Proszę mi odpowiedzieć, czy wszystkie te deklinacyjne formy są poprawne czy wszystkie są błędne? A może Pan, stojąc na wysokości autorytetu swego przyzna, że nie ma tu normy poprawnościowej w tradycyjnej, jednolitej wersji. Po prostu mamy w „płynnej rzeczywistości” (że rzucę klasykiem) chaos i wolną amerykankę. Co do nazwy miasta ŁUBNIE i jego deklinacji jesteśmy w momencie twórczego kształtowania się uzusu językowego i żadna reguła nie jest bezwzględnym prawem. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź właściwie jest oczywista – przywracanie kulturze polskiej historycznego i kulturowego dorobku Kresów nałożyło się czasowo na zacieśnienie związków ze współczesną Ukrainą. Krzyżują się tu różne zjawiska i trendy. Także w języku. Co zatem robić w takiej sytuacji? Swobodnie stosować reguły i kształtować tenże uzus nie wchodząc w buty poprzedników. Nie ulegać różnej maści deklinacyjnym „policjantom”. Tak więc jeszcze raz, do skutku. .. Według mojej wiedzy i wyczucia językowego nazwy miejscowości kończące się na „nie” odmienia się według co najmniej dwóch reguł. W przypadku, gdy nazwa nie kojarzy się z niczym konkretnym, a niejako wyczuwamy w niej liczbę mnogą, deklinacja dostosowuje się do niej. Tak więc: „te Szebnie” – w miejscowniku - „w Szebniach”. Ale gdy nazwa zakończona na „nie” jest tożsama z wyrazem mającym w polszczyźnie swoje własne znaczenie, deklinacja jest taka jak tego wyrazu znaczącego. Znalazłem na to dobry przykład. Wiadomo, co Konstanty Ildefons robił w leśniczówce w miejscowości Pranie – pisał wiersze (i nie tylko). I teraz mamy Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu (!!!) Nie w „Praniach” ani w „Prani”, tylko w „Praniu”. (na pewno nazwa jest poprawna, bo w kontrolno-przedstawicielskich ciałach tego Muzeum zasiada wiele zacnych osób posługujących się ojczystym językiem profesjonalnie, a co za tym czasem idzie - też perfekcyjnie). Po tym praniu wracajmy do naszych Łubni/Łubniów/Łubien. Uważam, że co do miejscowości Łubnie mamy pełne prawo współcześnie stosować obydwie opisane wyżej reguły. Jeśli „Łubnie” z niczym nam się nie kojarzą odmieniamy „w Łubniach”. Jeśli „Łubnie” rozumiemy jako „to łubnie – w sensie na przykład łubu lub łubnia, czyli pasa kory lub kosza z takiej kory” to możemy odmieniać „w Łubniu”. Ponadto możemy wpisać się w kontekst historyczny i odmieniać na sposób sienkiewiczowski „Łubnie”, „w Łubniach” „do Łubniów” lub sienkiewiczowski modyfikowany „Łubnie”, „w Łubniach” „do Łubni”. Ale wcale robić tego nie musimy. Dopuszczalne jest także „Łubnie”, „w Łubnie” itd. Możemy także przyjąć nowoczesną ukraińska wersję nazwy i deklinować „Łubny”, „w Łubniu/w Łubnym”, „do Łubnego”. Można też unikać stosowania skomplikowanych form i pisać np. „w mieście Łubnie”, „w miejscowości Łubnie”. I czekać. Czekać aż się to kiedyś utrzęsie i powstanie coś, co jest oczywiście bardzo potrzebne, bo ułatwia życie – NORMA JĘZYKOWA. A ja, cóż, powtórnie, na mocy trochę zmodyfikowanych i inaczej uporządkowanych argumentów wykazałem, że dopóki jej nie ma, wszystkie cztery moje rysunki mają prawidłowe opisy. Wiśniowiecki urodził się: 1) w miejscowości Łubnie 2) w Łubniach 3) w Łubnie 4) w Łubniu. Aby zilustrować prawdziwość tego, co napisałem o chaotyczności i różnorodności odmian deklinacyjnych i wszelkich innych związanych z miastem Łubnie dorzucam u siebie na profilu trochę tzw. skrinów. I na koniec pytanie fundamentalne? A co kiedy się wyrażonej w tym tekście argumentacji nie uzna. Czy tak można? Oczywiście, że można. Tylko wtedy trzeba będzie z kolei uznać, że jest na tej ziemi tylko jeden miarodajny łubnieolog. Nazywa się - Sienkiewicz, bo nikt tak jak on nie opisał nigdy nie będąc w Łubniach Łubniów, w których urodził się Jeremi Wiśniowiecki. A niech się na koniec i łubnie pocieszą! Łączę ukłony dla P.T.Adwersarza i wszystkich cierpliwych Follołersów. Pozdrawia Piotr Hudyma

wtorek, 22 sierpnia 2023

Post z platformy "Facebook" z dnia 22 sierpnia 2023 r.

Oto treść posta z "Fb" będącego reakcją na komentarz dopięty do mojego obrazka dotyczącego miejsca urodzin Jeremiego Wiśniowieckiego. Tekst ten zatytułowałem "Jeremi? Z jakiejś Ty ziemi?" Oto on: Publikuję trzy wersje obrazka rocznicowego Jeremiego Wiśniowieckiego. Według mnie WSZYSTKIE TRZY OPISY SĄ POPRAWNE. A oto szerszy komentarz. Zwrócono mi niedawno uwagę na rzekomy błąd, jaki popełniłem w rysuneczku informującym o rocznicy urodzin Jeremiego Wiśniowieckiego. Napisałem tam w dymku, że urodził się „w Łubnie” – a powinno być - według Komentującego - „w Łubniach”! Książę, wojewoda, wybitny dowódca, ojciec króla Michała - Jeremi Wiśniowiecki przyszedł na świat w 1612 roku (najprawdopodobniej) w miejscowości, wtedy już mieście, o nazwie „Łubnie”. W odmianie powinno zatem być „w Łubniach”. Powinno być… Co to właściwie znaczy? Miasto „Łubnie” istnieje nadal. Leży w granicach państwa ukraińskiego. W informacjach w języku polskim o tej miejscowości stosuje się zwyczajowo odmianę „Łubnie – w Łubniach”. W tym sensie pełna zgoda - pisząc „w Łubnie” rozminąłem się z tym zwyczajem? Trafniej było napisać „w Łubniach”. Ale czy popełniłem błąd? „Językowo poprawny”, „językowo bezbłędny”, to znaczy „zgodny z regułami i zwyczajami panującymi w danym okresie wśród dominującej grupy używającej danego języka”. W powyższej definicji „reguły” są równie ważne jak „zwyczaje”. I tak podpowiada także tzw. zdrowy rozsądek. W Polsce istnieje wiele miejscowości o nazwach podobnie brzmiących co „Łubnie” – Kolonie, Kanie, Kamienie, Jelenie, Kazanie, Zaczernie. I tu – jak można się przekonać serfując sobie po necie - jest podwójność odmian. Tam, gdzie intuicja podpowiada ludziom niejako zakodowaną w nazwie liczbę mnogą, odmieniają stosownie do niej – „Gdzie się urodziłeś? W Koloniach. W Kaniach. W Jeleniach”. Ale tam, gdzie tego domniemania nie ma – odmieniają inaczej! Ktoś urodził się i mieszka w Kazaniu, a hotel pod Rzeszowem jest w Zaczerniu a nie „w Zaczerniach”. Jest w Polsce miejscowość „Jasienie” w województwie opolskim i podobno (ja tam nie mieszkam) mówi się o niej „w Jasienie” bo to nazwa poniemiecka. Precyzując - osoby z miejscowości „Jasienie” mówią o sobie, że mieszkają, żyją, pracują „w Jasienie”. Można? Ano można! Z tymi „Łubniami” też nie wszystko jest oczywiste. „Łubnie” to po ukraińsku „Łubni”, Kopanie to po ukraińsku „Kopani”, czyli bardzo podobnie. W tekstach polskich znalezionych w Internecie, a traktujących o tych miejscowościach spotkałem odmianę różną – co prawda „w Łubniach”, ale już w drugim przypadku „w Kopaniu”. Czy jest tu zatem jakaś reguła? Ja jej nie widzę? Jeśli nie ma jasnych reguł, to i błąd trochę wątpliwy! Informując o księciu Jeremim nie wpisałem się co prawda w zwyczaj, ale o jego miejscu urodzenia poinformowałem w sposób klarowny, za pomocą dopuszczalnej formy gramatycznej. DOPUSZCZALNEJ, bo uzus jest w tym przypadku – z dzisiejszego punktu widzenia - niszowy, marginalny i nie ufundowany na żadnej twardej regule językowej. Ale, by wszyscy byli zadowoleni (albo jeszcze bardziej niezadowoleni) - co do Wiśniowieckiego - daję ostatecznie trzy dodatkowe wersje. Wersję zgodną ze zwyczajem - „w Łubniach” (zostanie pewnie nazwana poprawną). Wersję neutralną - „w miejscowości Łubnie”(nazwana przeze mnie bezkolizyjną). I wersję trzecią - zgodną z moją intuicją językową (bo nie wyczuwam tam liczby mnogiej) – „w Łubniu” (traktowaną przeze mnie jako eksperymentalną). I – oczywiście – nie kasuję „w Łubnie”… bo nie. Po rozważeniu sprawy uważam, że te „Łubnie” też są, jak „Jasienie” – dopuszczalne! A co na to nauka bardziej naukowa? Nie wiem! Myślę sobie tylko, że Komentator czuły na takie płyciuteńkie błędeczki jak moje musi niewyobrażalnie cierpieć, kiedy w ogólnopolskich, pyszniących się koncesją telewizjach słyszy nagminnie zdania typu: „a teraz poświęcimy dwajścia minut naszym polityką…”. Oczywiście, jeśli ogląda „tifała i interesuje się politykom”, a nie tylko przeżywa błędy popełnione przez Piotra H.

Piotr Hudyma - #DiariuszHudymy - 23 sierpnia

Piotr Hudyma - #DiariuszHudymy - 22 sierpnia